Hej wszystkim!
Tonizowanie skóry bezpośrednio po oczyszczeniu to bardzo ważny krok w pielęgnacji cery, gdyż przywraca odpowiedni poziom pH, a co za tym idzie, pozwala na uniknięcie podrażnień oraz ułatwia wchłanianie się składników aktywnych obecnych w później nakładanych serach bądź kremach. Jeśli dodatkowo w tym celu sięgniemy po kosmetyk naturalny, czyli np. hydrolat, który będzie dobrany do potrzeb naszej cery, to nie tylko zlikwidujemy uczucie ściągnięcia, ale także dostarczymy naszej skórze dodatkową porcję substancji wpływających na jej piękny i zdrowy wygląd.
Od producenta: Hydrolat Oczarowy z linii HYDROLATUM otrzymywany jest na bazie krystalicznie czystej wody czerpanej z wysokogórskich potoków alpejskich, w procesie destylacji liści Oczaru Wirginijskiego z parą wodną.
Hydrolat Oczarowy odpowiedni jest do pielęgnacji skóry trądzikowej, z rozszerzonymi porami, tłustej i mieszanej, ze skłonnością do nadmiernego wydzielania sebum oraz do cery zaczerwienionej i dojrzałej.
Hydrolat Oczarowy wykazuje działanie przeciwzapalne i antybakteryjne. Jest również doskonałym antyoksydantem, neutralizuje wolne rodniki. Działa ściągająco, reguluje wydzielanie sebum. Wspomaga i katalizuje procesy gojenia ran i oparzeń. Uszczelnia i wzmacnia ściany naczyń krwionośnych, zmniejszając ich kruchość.
Skład: Hamamelis Virginiana Leaf Water*, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate*zawartość 99,4%
Hydrolat otrzymujemy w szklanej buteleczce wykonanej z grubego, ciemnego szkła, które ogranicza dostęp promieni słonecznych do wnętrza. Opakowanie wyposażone jest w wygodny atomizer, który działa bez najmniejszego zarzutu, nie zacina się oraz nie dozuje zbyt dużej "chmury" produktu, czego osobiście nie znoszę, gdyż ma to być tonizacja skóry, a nie poranny mini prysznic. Dlatego też uważam to nie tylko za bardzo wygodne i komfortowe rozwiązanie, ale także za bardzo ekonomiczne. Na skropienie całej twarzy wystarczy mniej więcej 5 psiknięć, co w moim przypadku jest raczej standardową ilością, choć oczywiście wszystko zależy od osobistych preferencji. Konsystencja, jak to zwykle bywa w tego typu produktach, jest całkowicie płynna, natomiast kolor w moim odczuciu jest niezauważalny, więc pokusiłabym się o stwierdzenie, że hydrolat ten jest bezbarwny. Rozproszony na twarzy płyn wchłania się bardzo szybko, nie pozostawiając po sobie śladu w postaci lepkiej czy tłustej warstwy. Jeśli chodzi o zapach, to przyznaję się bez bicia, że już od pierwszego użycia zdecydowanie nie przypadł mi do gustu i choć liczyłam, że z biegiem czasu oraz z kolejnymi użyciami do niego przywyknę, to niestety nic takiego się nie wydarzyło. Dla mojego nosa pachnie on dość dziwnie, wręcz momentami rybio i są to jedyne skojarzenia, jakie przychodzą mi na myśl w trakcie aplikacji. Skład jest bardzo krótki i naturalny, czyli naprawdę przyjazny naszej skórze, a zawartość samego hydrolatu oczarowego to aż 99,4%, reszta to konserwanty. Termin przydatności od momentu otwarcia to 6 miesięcy. Pojemność tego produktu to 100 ml, a nabyć możemy go m.in w EkoDrogeri za cenę 20 zł.
Hydrolat od Laboratorium Cosmeceuticum stosowałam każdego ranka przez ostatnie cztery tygodnie. Po oczyszczeniu i osuszeniu cery spryskiwałam nim całą twarz, czekałam moment, by się wchłoną, a następnie aplikowałam swój ulubiony krem nawilżający. O ile sam etap aplikacji nie był moim ulubiony ze względu na wspomniany wyżej zapach, to efekty, jakie dostrzegałam z każdym użyciem, były bardzo zadowalające. Po aplikacji tego produktu skóra stawała się odświeżona, ale i ukojona. Znikało nie tylko nieprzyjemne ściągnięcie skóry, ale również wszelkie zaczerwienienia i podrażnienia stawały się złagodzone. Dostrzegłam również pozytywny wpływ na niedoskonałości pojawiające się na mojej twarzy dość regularnie. Dzięki właściwościom antybakteryjnym i przeciwzapalnym zauważyłam, że "pilnuje" by obecne wypryski nie rozsiewały się w inne miejsca oraz przyspiesza ich gojenie. Przyniósł także zauważalne efekty w kwestii regulacji wydzielania sebum, gdyż moja cera od zawsze borykała się ze sporą jego nadprodukcją, głównie w strefie T.
Podsumowując: To moje pierwsze spotkanie z hydrolatem, jednak dość szybko udowodnił mi, że produkt tego typu dobrze dobrany do potrzeb nasze cery potrafi nie tylko tonizować, ale również pielęgnować naszą cerę. Kosmetyk ten dość zauważalnie wspomagał moją walkę z niedoskonałościami cery, a za takie "zasługi" odwdzięczę mu się stałym miejscem w mojej szafce z kosmetykami pielęgnacyjnymi. Już nawet znalazłam miejsce gdzie dostanę go stacjonarnie :D
Hydrolat Oczarowy odpowiedni jest do pielęgnacji skóry trądzikowej, z rozszerzonymi porami, tłustej i mieszanej, ze skłonnością do nadmiernego wydzielania sebum oraz do cery zaczerwienionej i dojrzałej.
Hydrolat Oczarowy wykazuje działanie przeciwzapalne i antybakteryjne. Jest również doskonałym antyoksydantem, neutralizuje wolne rodniki. Działa ściągająco, reguluje wydzielanie sebum. Wspomaga i katalizuje procesy gojenia ran i oparzeń. Uszczelnia i wzmacnia ściany naczyń krwionośnych, zmniejszając ich kruchość.
Skład: Hamamelis Virginiana Leaf Water*, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate*zawartość 99,4%
Hydrolat otrzymujemy w szklanej buteleczce wykonanej z grubego, ciemnego szkła, które ogranicza dostęp promieni słonecznych do wnętrza. Opakowanie wyposażone jest w wygodny atomizer, który działa bez najmniejszego zarzutu, nie zacina się oraz nie dozuje zbyt dużej "chmury" produktu, czego osobiście nie znoszę, gdyż ma to być tonizacja skóry, a nie poranny mini prysznic. Dlatego też uważam to nie tylko za bardzo wygodne i komfortowe rozwiązanie, ale także za bardzo ekonomiczne. Na skropienie całej twarzy wystarczy mniej więcej 5 psiknięć, co w moim przypadku jest raczej standardową ilością, choć oczywiście wszystko zależy od osobistych preferencji. Konsystencja, jak to zwykle bywa w tego typu produktach, jest całkowicie płynna, natomiast kolor w moim odczuciu jest niezauważalny, więc pokusiłabym się o stwierdzenie, że hydrolat ten jest bezbarwny. Rozproszony na twarzy płyn wchłania się bardzo szybko, nie pozostawiając po sobie śladu w postaci lepkiej czy tłustej warstwy. Jeśli chodzi o zapach, to przyznaję się bez bicia, że już od pierwszego użycia zdecydowanie nie przypadł mi do gustu i choć liczyłam, że z biegiem czasu oraz z kolejnymi użyciami do niego przywyknę, to niestety nic takiego się nie wydarzyło. Dla mojego nosa pachnie on dość dziwnie, wręcz momentami rybio i są to jedyne skojarzenia, jakie przychodzą mi na myśl w trakcie aplikacji. Skład jest bardzo krótki i naturalny, czyli naprawdę przyjazny naszej skórze, a zawartość samego hydrolatu oczarowego to aż 99,4%, reszta to konserwanty. Termin przydatności od momentu otwarcia to 6 miesięcy. Pojemność tego produktu to 100 ml, a nabyć możemy go m.in w EkoDrogeri za cenę 20 zł.
Hydrolat od Laboratorium Cosmeceuticum stosowałam każdego ranka przez ostatnie cztery tygodnie. Po oczyszczeniu i osuszeniu cery spryskiwałam nim całą twarz, czekałam moment, by się wchłoną, a następnie aplikowałam swój ulubiony krem nawilżający. O ile sam etap aplikacji nie był moim ulubiony ze względu na wspomniany wyżej zapach, to efekty, jakie dostrzegałam z każdym użyciem, były bardzo zadowalające. Po aplikacji tego produktu skóra stawała się odświeżona, ale i ukojona. Znikało nie tylko nieprzyjemne ściągnięcie skóry, ale również wszelkie zaczerwienienia i podrażnienia stawały się złagodzone. Dostrzegłam również pozytywny wpływ na niedoskonałości pojawiające się na mojej twarzy dość regularnie. Dzięki właściwościom antybakteryjnym i przeciwzapalnym zauważyłam, że "pilnuje" by obecne wypryski nie rozsiewały się w inne miejsca oraz przyspiesza ich gojenie. Przyniósł także zauważalne efekty w kwestii regulacji wydzielania sebum, gdyż moja cera od zawsze borykała się ze sporą jego nadprodukcją, głównie w strefie T.
Podsumowując: To moje pierwsze spotkanie z hydrolatem, jednak dość szybko udowodnił mi, że produkt tego typu dobrze dobrany do potrzeb nasze cery potrafi nie tylko tonizować, ale również pielęgnować naszą cerę. Kosmetyk ten dość zauważalnie wspomagał moją walkę z niedoskonałościami cery, a za takie "zasługi" odwdzięczę mu się stałym miejscem w mojej szafce z kosmetykami pielęgnacyjnymi. Już nawet znalazłam miejsce gdzie dostanę go stacjonarnie :D
Przypominam także, że na hasło EKOZAKUPY10 możecie uzyskać zniżkę 10% na zakupy w EkoDrogeria ;)
Sięgacie po hydrolaty w swojej pielęgnacji? A może pomijacie etap tonizacji?
Pozdrawiam cieplutko i do usłyszenia niebawem! :D
nie miałam nigdy choc pewnie bym chciala sprobowac :D wlasnie skonczylo mi sie sporo rzeczy do pielegnacji - czas zrobic zakupy :D
OdpowiedzUsuńMuszę go sobie kupić bo podobno to jeden z lepszych hydrolatów, ja aktualnie mam z kwiatów pomarańczy i jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten hydrolat bardzo go lubiłam - rzeczywiście normalizował wydzielanie sebum w strefie T - moja skóra prawie w ogóle się nie przetłuszczała. Myślę nad powrotem do hydrolatu oczarowego, chociaż na razie zużywam neroli, a w kolejce czeka jeszcze lipowy :P
OdpowiedzUsuńWydaje się być idealny dla mojej cery. Chociaż ostatnio moje problemy z niedoskonałościami nieco się zmniejszyły to cera lubi się przetłuszczać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam w swojej pielęgnacji hydrolatu i chyba czas to zmienić. Może zapach i by mi nie przypadł do gustu, ale działanie to rekompensuje :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję różaną, ładnie pachnącą ;-) Lubię spryskiwać nią włosy :-)
OdpowiedzUsuńNa wielu blogach spotkałam sie już z opinia na ten temat jednak nigdy nie próbowałam :D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Nie posiadam żadnych toników, ale jeśli miałabym dodać ten element pielęgnacji, to na pewno byłby on w postaci hydrolatu :)
OdpowiedzUsuńlubię hydrolat oczarowy choć tej firmy nie znam.
OdpowiedzUsuńmuszę kiedyś sprawdzić, bo od jakiegoś roku już o nim czytam :D
OdpowiedzUsuńOstatnio często czytam o hydrolatach, ale sama jeszcze nie zdecydowałam się na zakup. Chyba preferuje jednak standardowe toniki :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego hydrolatu oczarowego
OdpowiedzUsuńdla mnie byłby zbyt wysuszający, uwielbiam za to hydrolat różany
OdpowiedzUsuńUżywam go aktualnie ;)
OdpowiedzUsuńSpotkałam go już przy zakupach półproduktowych, ale zawsze miałam obawy, że może przesuszyć mi skórę. Jednak może faktycznie warto go wypróbować skoro tak ładnie łagodzi zaczerwienienia ? :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że rzeczywiście mógłby delikatnie przesuszyć skórę, jeśli nie byłaby odpowiednio nawilżana. Sama po jego zastosowaniu nakładam krem różany marki Evree i wtedy wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jeśli więc dbasz o nawilżanie skóry, to sądzę, że warto go wypróbować tym bardziej, że cena nie jest wygórowana, szczególnie w porównaniu do wydajności.
UsuńRecenzja i komentarze zachęciły mnie do jego użycia. Zapisuję sobie go na listę! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie stosowałam żadnych hydrolatów a chętnie bym wypróbowała, skoro tak świetnie się sprawdzają;)
OdpowiedzUsuńNazwę ma zabójczą :D miałam raz jeden hydrolat, uzylam kilka razy i stracił ważność, tyle moje przygody z nimi '/
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej marce, ale nie mam z nią doświadczenia :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię hydrolaty w pielęgnacji twarzy :) Tego jeszcze akurat nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu zainwestować w jakiś hydrolat
OdpowiedzUsuńUwielbiam hydrolat oczarowy i jakoś jeszcze nie spotkałam się z hejtem na jego temat :) (chyba poza zapachem choć ten nie jest taki zły - teraz mam czystka i to jest dramat zapachowy:))
OdpowiedzUsuńnigdy o tym nie słyszałam!
OdpowiedzUsuńMój blog-klikk
Jeśli dobrze pamiętam to miałam okazję zapoznać się z tym hydrolatem. Zapach faktycznie nie najpiękniejszy :-) Aktualnie wciąż w użyciu mam hydrolat różany. Bardzo fajnie się sprawdza. Warto testować różnego typu hydrolaty, bo drogeryjne toniki nie mogą się z nimi równać.
OdpowiedzUsuń