Hej wszystkim!
Ochrona przeciwsłoneczna to nieodłączny element pielęgnacji każdej kobiety, która chce chronić siebie nie tylko przed poparzeniami słonecznymi, czy wczesnymi zmarszczkami, ale również przed chorobami, takimi jak nowotwory. O dokładnych zasadach bezpiecznego opalania znajdziecie post na moim blogu (TUTAJ), a w nim nie tylko skutki promieniowania, czy podstawowe zasady bezpiecznej ekspozycji na słońce, ale także różnice między SPF a PA oraz między filtrami chemicznymi a fizycznymi. Wracając jednak do tematu dzisiejszego posta chciałam dodać, że o ile o filtrach na ciało nie zawsze pamięta, to twarz latem chronię za każdym razem gdy wychodzę na zewnątrz. Sięgam wtedy po SPF 30 lub nawet 50. Ostatnio szukając czegoś interesującego natknęłam się na nowość marki Bielenda, czyli krem z filtrem wzbogacony odrobiną koloru. Ucieszyłam się, że w końcu wybielona kremem twarz, nie będzie odcinać się tak bardzo od lekko opalonego ciała. Jak potoczyły się nasze relacje?
Od producenta: Innowacyjny krem do ochrony twarzy z udoskonalającymi pigmentami, to nowoczesny kosmetyk, który w sposób perfekcyjny łączy właściwości ochronnego przeciwsłonecznego kremu oraz korektora cery.
Idealnie udoskonala skórę: maskuje niedoskonałości, wyrównuje koloryt, pielęgnuje, przeciwdziała nadmiernemu wysuszeniu naskórka. Lekka formuła przeznaczona dla cery mieszanej i tłustej szybko się wchłania, nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy, nie obciąża cery, ładnie ją wykańcza wizualnie. Krem zapewnia wysoką ochronę – zmniejsza ryzyko podrażnień i poparzeń słonecznych.
Skład: Aqua, Ethylhexyl Stearate, Octocrylene, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Glycerin, Orbignya Oleifera Oil, Cyclopentasiloxane, Potassium Cetyl Phosphate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Sodium Hyaluronate, Ubiquinone, Tocopherol, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol (nano), Sodium Stearoyl Glutamate, Dimethiconol, Lecithin, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Beta-Sitosterol, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Propylene Glycol, Magnesium Aluminum Silicate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/Vp Copolymer, Xanthan Gum, Decyl Glucoside, Methicone, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499.
Krem zamknięty jest w plastikowej tubie z otwarciem na klik. Opakowanie jest wygodne i kolorowe, utrzymane w letnio-wakacyjnym klimacie. Pod światło jesteśmy w stanie zobaczyć ile produktu nam zostało, co moim zdaniem jest niesamowicie praktyczne, gdyż nie znoszę, kiedy kosmetyk kończy się nagle, zostawiając mnie z pustymi rękoma. Wydobycie odpowiedniej ilości kremu jest naprawdę łatwe, nie wydostaje się go zbyt wiele, przez co nie marnujemy go niepotrzebnie. Po części zawdzięczamy to konsystencji, która jest gęsta i bardzo kremowa, natomiast w czasie rozsmarowywania zamienia się bardziej w żelową. Następnie kosmetyk trochę zastyga, przez co dokonanie "poprawek" jest trochę utrudnione, jednak zapewnia nam to matowy efekt na twarzy, który jest tak rzadko spotykany w kremach chroniących nas przed promieniowaniem. Zapach jest przyjemny, według mnie typowy dla kosmetyków z filtrem, dodatkowo kojarzy mi się z wakacyjnymi wyjazdami, zwiedzaniem czy opalaniem. Kolor, który również jest rzadkością w tego typu poduktach, jest dość ciemny, wpadający bardziej w pomarańczowe tony niż te różowe (odpowiada podkładowi Bielenda Matt w nr 3 karmelowy, co starałam się oddać na ostatnim zdjęciu). Dodam, że odcień do wyboru jest tylko jeden przez co nie każdej z nas będzie pasował. Ilość jaką wykorzystujemy podczas aplikacji na twarz powinna być dość spora, tak aby każdy centymetr naszej cery pokryty był solidną ochronną warstwą kremu. Pojemność to standardowo 50 ml, natomiast cena to ok. 12 zł. Dostępne m.in. w drogeriach Rossmann.
Działanie: Jak dobrze wiecie lub nie jestem typowym bladziochem, dla którego większość drogeryjnych podkładów jest za ciemna. Latem jednak staram się nadać swojej skórze odrobiny kolorku stosując balsamy brązujące i takim oto sposobem dopasowałam się np. do podkładu Rimmel Lasting Finish w nr 100 (czyli nawet nie najjaśniejszy), a Loreal True Match N1 był odrobinkę za jasny. Tak więc jakie było moje zdziwienie/ złość/ niedowierzanie, gdy po aplikacji w kiepskim łazienkowym świetle weszłam do pokoju i w lustrze ujrzałam twarz latynoski o ciele białym jak mąka... Spieszyłam się wtedy na uczelnię i sama nie wiedziałam co robić, gdyż krem był o kilka dobrych tonów za ciemny. Miałam wtedy ochotę "olać" zajęcia, wejść od razu na blog i naskrobać recenzję ku waszej przestrodze. Wiem, że nie powinno się tak szybko wystawiać opinii o produkcie, jednak ja nie widziałam dla niego zastosowania, a przynajmniej nie u siebie, ponieważ nigdy się nie opalam a jedyny kolor jakiego nabieram to ten podczas spacerów czy pracy w ogrodzie, więc nawet latem nadal należę do bladolicych. Jednak z braku czasu i zaplanowanych innych wpisów, musiałam odwlec odrobinę tą recenzję w czasie i wiecie co? Już nie będzie taka totalnie krytyczna, pełna wykrzykników, w 100% równająca z ziemią kosmetyk Bielendy oraz wręcz zabraniająca Wam jego zakupu. Za moment opowiem Wam dlaczego ;)
Chcąc nie chcąc, ostatnimi dniami spędzałam po kilka godzin na świeżym powietrzu, w wyniku czego złapałam trochę koloru i to na tyle, że żaden z posiadanych przeze mnie podkładów, nawet po solidnej dawce brązera nie chciał zgrać się z resztą mojego ciała, co ostatnio zdarzyło mi się chyba kilka dobrych lat temu. Wtedy na ratunek przybył właśnie ten udoskonalający krem, o kolorze idealnie dopasowanym do moich potrzeb, który zapewniał mi nie tylko ochronę przed promieniowaniem, ale również wyrównywał koloryt cery, a nawet zakrywał drobne niedoskonałości. No właśnie, jego koloryzowana formuła zapewnia nam nie tylko brak białej maski na twarzy, ale także całkiem niezłe krycie, które latem jest dla mnie dostateczne, dzięki czemu przez ostatnie dwa tygodnie, prawie zrezygnowałam z podkładów. Drugim plusem jaki znalazłam był fakt, że przez kilka pierwszych godzin efekt na twarzy był rzeczywiście matowy (w zwykłe słoneczne dni ok. 3 h, natomiast w te upalne ok. 1 h), natomiast później błysk pojawiał się, ale był w granicach normy, moim zdaniem mniejszy niż po standardowych kremach ochronnych. Plusem jest również fakt, że nie zauważyłam żadnego zapchania czy wysuszenia skóry, co lubi zdarzać się przy stosowaniu filtrów.
Oczywiście żeby nie było za kolorowo, nadal pozostaje wiele minusów tego kremu. Wspomniany kolor, który jakimś cudem dopasował się do mojego koloru skóry, nadal nie spisze się u osób bardzo jasnych, a przypuszczam, że nawet przeciętnie jasnych. Jeśli kochacie mocną opaleniznę to coś właśnie dla Was. Ubolewam nad tym, że marka Bielenda nie zdecydowała się na wypuszczenie choćby dwóch wariantów kolorystycznych, tak by większa liczba kobiet miała możliwość wybrania czegoś dla siebie.
Ciągle narzekam na ten kolor, a to nie tylko on jest problemem. Jak wiadomo, kremu z filtrem trzeba nałożyć większą ilość niż przeciętnego kremu nawilżającego czy podkładu. Kiedy chcę zrobić tak z tym produktem, otrzymuję na twarzy taką maskę, że nawet pryszcze wulkany i większe pieprze zostają bez problemu zakryte (powiedzmy, że to taki efekt 1-2 solidnych warstw podkładu Revlon Colorstay). No właśnie, bo ten efekt na twarzy też za ciekawy nie jest. Krem wpycha mi się mocno w pory, natomiast na powierzchni twarzy rozkłada się nierównomiernie i tworzą mi się prześwity, które są nie tylko problemem estetycznym, ale i zmniejszają ochronę naszej skóry. Tak więc mamy do wyboru porządny efekt maski na twarzy, albo niedostateczną ochronę i efekt biedronki, przez kosmetyk widniejący głównie w porach. Poza tym, gdy tylko jakaś część twarzy mi się spoci krem ten oddziela się od skóry, ale tak mocno, że chyba w życiu nie widziałam takiego ciastka. Wygląda to prawie tak, jakby między warstwą kremu, a powierzchnią skóry była milimetrowa przerwa.
Chcąc nie chcąc, ostatnimi dniami spędzałam po kilka godzin na świeżym powietrzu, w wyniku czego złapałam trochę koloru i to na tyle, że żaden z posiadanych przeze mnie podkładów, nawet po solidnej dawce brązera nie chciał zgrać się z resztą mojego ciała, co ostatnio zdarzyło mi się chyba kilka dobrych lat temu. Wtedy na ratunek przybył właśnie ten udoskonalający krem, o kolorze idealnie dopasowanym do moich potrzeb, który zapewniał mi nie tylko ochronę przed promieniowaniem, ale również wyrównywał koloryt cery, a nawet zakrywał drobne niedoskonałości. No właśnie, jego koloryzowana formuła zapewnia nam nie tylko brak białej maski na twarzy, ale także całkiem niezłe krycie, które latem jest dla mnie dostateczne, dzięki czemu przez ostatnie dwa tygodnie, prawie zrezygnowałam z podkładów. Drugim plusem jaki znalazłam był fakt, że przez kilka pierwszych godzin efekt na twarzy był rzeczywiście matowy (w zwykłe słoneczne dni ok. 3 h, natomiast w te upalne ok. 1 h), natomiast później błysk pojawiał się, ale był w granicach normy, moim zdaniem mniejszy niż po standardowych kremach ochronnych. Plusem jest również fakt, że nie zauważyłam żadnego zapchania czy wysuszenia skóry, co lubi zdarzać się przy stosowaniu filtrów.
Oczywiście żeby nie było za kolorowo, nadal pozostaje wiele minusów tego kremu. Wspomniany kolor, który jakimś cudem dopasował się do mojego koloru skóry, nadal nie spisze się u osób bardzo jasnych, a przypuszczam, że nawet przeciętnie jasnych. Jeśli kochacie mocną opaleniznę to coś właśnie dla Was. Ubolewam nad tym, że marka Bielenda nie zdecydowała się na wypuszczenie choćby dwóch wariantów kolorystycznych, tak by większa liczba kobiet miała możliwość wybrania czegoś dla siebie.
Ciągle narzekam na ten kolor, a to nie tylko on jest problemem. Jak wiadomo, kremu z filtrem trzeba nałożyć większą ilość niż przeciętnego kremu nawilżającego czy podkładu. Kiedy chcę zrobić tak z tym produktem, otrzymuję na twarzy taką maskę, że nawet pryszcze wulkany i większe pieprze zostają bez problemu zakryte (powiedzmy, że to taki efekt 1-2 solidnych warstw podkładu Revlon Colorstay). No właśnie, bo ten efekt na twarzy też za ciekawy nie jest. Krem wpycha mi się mocno w pory, natomiast na powierzchni twarzy rozkłada się nierównomiernie i tworzą mi się prześwity, które są nie tylko problemem estetycznym, ale i zmniejszają ochronę naszej skóry. Tak więc mamy do wyboru porządny efekt maski na twarzy, albo niedostateczną ochronę i efekt biedronki, przez kosmetyk widniejący głównie w porach. Poza tym, gdy tylko jakaś część twarzy mi się spoci krem ten oddziela się od skóry, ale tak mocno, że chyba w życiu nie widziałam takiego ciastka. Wygląda to prawie tak, jakby między warstwą kremu, a powierzchnią skóry była milimetrowa przerwa.
Podsumowując: Udoskonalający krem do twarzy SPF 30 okazał się być nieco lepszy niż myślałam tuż po pierwszej aplikacji, jednak do ideału nadal wiele mu brakuje. Ba, nawet na miano "przyjemniaczka" za bardzo nie zasłużył. "Zawdzięczam" mu jednak ułatwienie trochę życia ze względu na to że nie musiałam dodatkowo wyrównywać kolorytu cery podkładem oraz obeszło się bez inwestowania w ciemniejszy odcień podkładu, gdyż krem ten spełniał u mnie dwie funkcje: ochraniał i krył. Poza tym nie mogę się przyczepić do efektu matu czy powodowania wysypu niedoskonałości. Nie jestem jednak w stanie wybaczyć mu tak ciemnego koloru, który dyskwalifikuje go u mnie w 95% przypadków, gdy sięgam po krem z filtrem. Gdyby producent uraczył nas jaśniejszym kolorem, nie wykluczam, że przeżyłabym nawet rozwarstwianie i średni wygląd na twarzy i sięgałabym po niego w gorące, ale nie upalne dni.
Znacie ten kosmetyk? Jakie są wasze ulubione kremy z filtrami?
Znacie ten kosmetyk? Jakie są wasze ulubione kremy z filtrami?
Przypominam również o trwającym konkursie TUTAJ. Jeśli jeszcze się nie zgłosiłyście, macie kilka ostatnich dni na to. Zapraszam! ;)
Pozdrawiam cieplutko i do usłyszenia niebawem! :D
ja na dniach skonczylam krem bb z filtrem od it's skin i calkiem fajny byl :) tego produktu nie znam :)
OdpowiedzUsuńO masz pierwszy raz go widzę.
OdpowiedzUsuńNie dawno zaczęłam stosować 50 SPF z Dermedic, natomiast tego opisywanego u Ciebie kremu nie znam, ani się z nim nie spotkałam wcześniej.
OdpowiedzUsuńA myślałam już że będzie fajny, bo polubiłam kosmetyki Bielendy ostatnio.. Nie kupię, bo kolor na pewno mi nie będzie odpowiadał, bo jeszcze nie dawno nr. 1 podkładu tej firmy był na mnie za ciemny.. :D
OdpowiedzUsuńDla mnie pewnie prędzej byłby za jasny niż za ciemny:D ale ogolnie nie kusi mnie..
OdpowiedzUsuńFajnie, że blog jest taki przejrzysty, miło się czyta :)
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję. Teraz już wiem, że krem nadaje się tylko do ciemnej lub już opalonej skóry. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodczas opalania zawsze pamiętam o kremach z filtrem, nie omijając twarzy. Jednak na co dzień, choć powinno się też stosować kremy z filtrem na twarz ja jakoś tego nie robię. Może ze względu też na konieczność używania kremu na cerę wrażliwą, obowiązkowo hypoalergiczny.
OdpowiedzUsuńNiestety jestem skrajnym bladziochem i to w dodatku żółtym, także to nie krem dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa to idę na żywioł heheh bez kremów , ale staram się unikać słońca chyba , że to wakacje i jestem juz czerwona to wtedy staram się użyć czegoś dobrego lecz wiem , że mogę tylko powiedzieć sobie za późno użyłam teraz cierp hehehe ☺
OdpowiedzUsuńhttp:// lovefashionandphoto.blogspot.com
ciągle słyszę albo czytam o bielendzie jakoś jeszcze nigdy nie skusiłam się na wypróbowanie żadnego kosmetyku z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńwooho11.blogspot.com - zapraszam :) Jeśli Ci się spodoba - zaobserwuj :* na pewno się odwdzięczę <3
Tego kremu nie znam ale ja na buzie używam +50 nawet gdy nigdzie nie wyjeżdzam na urlop:)
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę by krem z filtrem nie miał koloru
OdpowiedzUsuńWielofunkcyjny :-) lubie takie połączenia
OdpowiedzUsuńGdyby ten kolor był jaśniejszy, może bym się na niego skusiła :)
OdpowiedzUsuńNigdy go nie miałam
OdpowiedzUsuńja też nie
UsuńJa raczej stawiam na przyspieszacze i wzmacniacze niż kremy z filtrem heheh a wiem, że to błąd :D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)
1 raz widzę krem do twarzy z filtrem w kolorze;) Fajna idea, a szkoda że ten odcień taki ciemny, bo z chęcią bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńJa używam bezbarwnych filtrów, bo ciężko jest mi znaleźć coś o podobnym do mojej skóry kolorze. Ten ma w składzie filtr przenikający, a ja staram się ich unikać, więc raczej się na niego nie skuszę :C
OdpowiedzUsuńProdukt zdecydowanie nie dla mnie, a szkoda :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem blada i używam balsamów brązujących a na twarz maseczki vita liberata. Tylko azjatyckie kremy bb odpowiadają mi kolorystycznie. Ten filtr jest ciekawy ze względu na kolor ale pozostanę przy sprawdzonych kremach skin 79
OdpowiedzUsuńo niee:( szkoda, że zdążyłam klinknąć ten krem w internetowej aptece zanim przeczytałam ten wpis. jestem baaaardzo blada, z trudnością kupuję podkłady a opalać się pod kolor kremu nie zamierzam:P może sprawdzi się jako brązer do nóg;P
OdpowiedzUsuńTrochę cudak :p Ja się nie opalam, więc od kremu z filtrem oczekuję tylko tego, żeby chronił przed słońcem i używam SPF50 :)
OdpowiedzUsuńNa mojej bladej, jasnej skórze na pewno by się nie sprawdził. Szkoda.
OdpowiedzUsuńZ takim produktem jeszcze się nie spotkałam. :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.kosmetykiani.pl
Ciekawy produkt, ale faktycznie szkoda, że tak ciemny, dla mnie to w ogóle odpada bo jestem blada na twarzy cały rok :) No i szkoda, ze robi taką "szpachle" ,jak przeczytałam, że 2x Revlon to od razu wiedziałam, że odpuszczam :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na rozdanie dla moich czytelniczek :)
Lubię tę markę, ale kolorek niestety za ciemny :*
OdpowiedzUsuńOoo dla mnie ten kolor byłby świetny, muszę go dorwać :)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości chyba wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńNie znam zupełnie, ale nie stosuję takich produktów :)
OdpowiedzUsuńspodziewałam się czegoś lepszego widzą, że to produkt marki Bielenda.. szkoda :(
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny produkt :)
OdpowiedzUsuńCiekawy! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś chyba miałam ten krem i był całkiem fajny :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być całkiem fajny. :) Latem faktycznie nie potrzeba takiego krycia, jednak 'coś' zawsze by się przydało. Połączenie podkładu z kremem z filtrem wydaje się być idealnym rozwiązaniem. :)
OdpowiedzUsuńrobertakaaa.blogspot.com
produkty bielendy znam i lubię. krem z filtrem do twarzy mam, ale innej firmy:p
OdpowiedzUsuńSandicious
Może się na niego skuszę ; )
OdpowiedzUsuńja używam filtru 50
OdpowiedzUsuńTeraz by mi się przydał taki wyższy faktor, bo mam jedynie 10-stkę, ale tak rzadko się opalam, że wystarczy ;)
OdpowiedzUsuńA jakie piękne letnie zdjęcia :D chcę być na miejscu tej Pani :D akurat takich kremów nie używam, ale letnie nowości Bielendy są świetne :)
OdpowiedzUsuńNie znam i raczej będę omijać tego przciętniaka;p
OdpowiedzUsuńwydaje się całkiem dobry ale nie dla mnie bo ja twarzy staram się nie opalać:)
OdpowiedzUsuńnie dla mnie bo ja sucharek. Teraz uzywam kremu Gly Skin Care z filtrem 30 i jest niezly:)
OdpowiedzUsuńu mnie dosyć mocno ściemniał
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi, że muszę wybrać się na zakupy i poszukać jakiegoś produktu z filtrami na upały ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził :/
OdpowiedzUsuńNiestety kolor może być poważnym przeciwwskazaniem do tego żeby go kupić ;/
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, ale raczej bym się nie skusiła ;)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale jakoś zupełnie mnie nie kusi :P
OdpowiedzUsuń