12 grudnia 2016

Top 5 miesiąca- kosmetyczni ulubieńcy listopada 2016

Hej wszystkim!

Na wstępie pragnę Was przeprosić za moją chwilową nieobecność oraz fakt, iż w tamtym tygodniu nie pojawił się żaden nowy post. Miałam mnóstwo obowiązków, zarówno na uczelni, jak i w pracy, a gdy już znalazłam wolny moment, to chciałam po prostu odsapnąć i się zrelaksować. Dodatkowo pod koniec tygodnia dopadło mnie przeziębienie, które zabrało mi resztki życiowej energii. Od tej pory jednak postaram się poprawić i trzymać zaplanowanego wcześniej blogowego grafiku. Teraz natomiast zapraszam Was na lekko spóźnionych, aczkolwiek nadal aktualnych ulubieńców minionego miesiąca.


1. Isana, Olejek pod prysznic

Z jego zakupem nosiłam się kilka dobrych miesięcy. Brak  natychmiastowego zakupu spowodowany był mnóstwem krytycznych wypowiedzi na temat jego "rybiego" zapachu. W końcu jednak, z nutą rezerwy, postanowiłam go wypróbować. Okazało się, że stał się jednym z moich prysznicowych faworytów, po który sięgam równie chętnie, co po żel Dove. Zapach może rzeczywiście nie uprzyjemnia zbytnio kąpieli, aczkolwiek moim zdaniem nie jest też jakiś tragiczny, czy odrzucający. Jeśli natomiast wezmę pod uwagę to, że dokładnie oczyszcza, przy czym nie wysusza mojej skóry, a do tego dodatkowo ją pielęgnuje i nawilża, to z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że będzie gościć u mnie jeszcze nie raz.


2. Laboratorium Cosmeceuticum, Polny Warkocz, Mazidło Konopne

Przy pierwszym kontakcie z nim zachwyciłam się konsystencją oraz krótkim i naturalnym składem. Jednocześnie podchodziłam do niego ostrożnie, ponieważ obawiałam się, że taka ilość olei i masła shea może spowodowac niechciane zapchanie cery i dodatkowe niespodzianki. Tak jak pisałam w recenzji (TUTAJ), z tego powodu stosowałam go jedynie co trzeci dzień. Niedługo jednak po jej publikacji stan mojej cery uległ pogorszeniu- stała się podrażniona, sucha i jeszcze mocniej zaczerwieniona. Od tamtej pory aż po dziś dzień stosuję go każdego wieczoru, a niechciane podskórne, czy ropne wypryski się nie pojawiły (to znaczy nie w ilości większej niż zwykle). Dlatego też pokochałam jego odżywczo- nawilżająco- regenerująco- kojące działanie, a do tego brak zapychania porów. Rankiem wręcz cera jest promienna i miękka, a dodatkowo ma wyrównany koloryt oraz strukturę.


3. Evree, Peeling do twarzy 3w1

Kosmetyk ten można stosować jako peeling mechaniczny lub enzymatyczny, wszystko w zależności od preferencji. Wersje mechaniczne wolę nieco mocniej ścierające, dlatego w tym przypadku nie spełniałby moich oczekiwań. Natomiast jako peeling enzymatyczny przez ostatnie tygodnie, a może już nawet miesiące, sprawdzał się u mnie cudowanie i sprawił, że mam ochotę odkryć jeszcze inne kosmetyki tego typu. Pozostawiony na twarzy jedynie na kilka minut, sprawia, że skóra staje się odświeżona i gładka, wygląda naprawdę zdrowo i promiennie. Do tych wszelkich zalet doliczyć mogę także fakt, iż jest niezwykle delikatny dla cery, nie powoduje najmniejszych podrażnień, przesuszeń, czy nawet ściągnięcia.


4. Soap&Glory, Pomadka do ust

W makijażu zwykle miewam "fazy". Szczególnie jeśli chodzi o okres jesienno-zimowy, to zwykle lubię stawiać na mocniejsze usta, a oczy jedynie lekko podkreślać tuszem, czy minimalną ilością cieni. Ostatnio natomiast czułam większą "potrzebę" akcentowania oczu, przez co zależało mi, by wargi pozostawały dość neutralne. Wtedy z pomocą przychodziła mi szminka Soap&Glory, o ślicznym kolorze nude, któremu zdecydowanie bliżej do ciepłej brzoswinki, niż chłodnego różu, czyli coś stworzonego dla mnie. Poza tym jej matowe wykończenie nie powodowało nadmiernego przesuszania warg, lecz zostawało dość komfortowe przez cały okres noszenia. Jesli chodzi o trwałość, to może nie jest to jedna z całodniowych pomadek, ponieważ nie jest to płynna zastygająca pomadka, ale też utrzymuje się dużo lepiej, niż pomadki o kremowej konsystencji.


5. Diadem Cosmetics, Róż do policzków nr 03

Gdy rok temu znalazłam go w grudniowym pudełeczku ShinyBox, z moich ust padło średnio usatysfakcjonowane Meeh... Tani róż, nieznana mi firma, a do tego ten babciny zapach... Kto by się ucieszył?? Dopiero gdy nałożyłam go na policzki dostrzegłam jego potencjał. Piękny kolor neutralnego brudnego różu, wypełniony mlionem maleńkich złotych drobinek, ale takich naprawdę niewielkich, które nie wyglądają jak chamski brokat, tylko pięknie rozświetlają skórę. Lubię stosować go w dni, gdy na makijaż mam 10, czy 15 minut i nie mam czasu na wiele warstw kosmetyków, wtedy nadaje mojej cerze trochę rumieńca, a do tego likwiduje nadmierny mat, minimalnie rozświetlają policzki. Takiemu stosowaniu "na szybko" sprzyja również jego pigmentacja, która jest idealna- nie za słaba, ale i nie za mocna, przez co w pośpiechu nie tak od razu dorobimy się klaunich policzków.



Znacie któryś z tych produktów? Lubicie? Jakich Wy mieliście ulubieńców w listopadzie?


Pozdrawiam cieplutko i do usłyszenia niebawem! :D


25 komentarzy:

  1. Muszę kiedyś sięgnąć po olejek Isany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mialam nic z tego choc z soap and glory bardzo polubilam maslo oraz zel do ciała <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mazidło jest mega ciekawe;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mocno polubilam się z różem diadem, ale niestety upadł i się pokruszyl :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zainteresowałaś mnie tym Mazidłem Konopnym :) Sama często borykam się z wypryskami, myślę że sprawdziłoby się u mnie! Od siebie mogę Ci polecić olej z konopi indyjskiej na noc z Nacomi - potrafi ukoić stany zapalne skóry, zapobiega powstawaniu nowych nieprzyjaciół :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. nie znam nic, ale te mazidła polny warkocz mnie ciekawią :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Olejek pod prysznic Isana kiedyś miałam i też byłam zadowolona :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też ostatnio nie mam czasu prawie na nic;p A z kosmetyków nie znam żadnego, ale miałam w planie wypróbować ten peeling, może i u mnie by się sprawdził;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawi mnie ten " polny warkocz" :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam ochotę na ten olejek z Isany ale podobnie jak ty naczytałam się negatywnych opinii na jego temat jednak skoro polecasz to może go wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Olejek z Isany uwielbiam, nie wiem nawet ile butelek już zużyłam, ciekawi mnie bardzo ten peeling z Evree ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z Twojej Top Piątki to bym polny warkocz wypróbowała ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też używam olejku z Isany. Na początku nie polubiłam się z zapachem, ale po jakimś czasie się do niego przyzwyczaiłam, ba, nawet zaczął mi się podobać ;) Ale raczej do niego nie wrócę, bo lubię zmieniać zapachy ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Olejek Isana jak nic musi trafić w moje ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. nie miałam żadnego kosmetyku,ale ciekawi mnie peeling i róż

    OdpowiedzUsuń
  16. olejki go kąpieli kocham miłością głęboką i nieskończoną :-D od czasu do czasu coś mnie najdzie na coś bardziej przyziemnego ale coś w wersji oleistej musi być :-) zastanawiam się ostatnio nad tymi olejkami w naszych drogeriach.. ale mam ochotę wyszukać czegoś z dobrym składem..może to być trudne ale jak się chce.. to się znajdzie wszystko ;-)
    Hahaha.. ja głupia zawsze myślałam, że ten polny warkocz to produkty do włosów :-D Twoja recenzja chyba mi umknęła a w inne nie wnikałam :-D ale wstyd :-D Fajnie że Ci się sprawdził. Ja znam moją cerę na tyle, że wiem iż takie bardziej treściwe mazidła jej nie służą.. za to na ciele hulaj dusza.
    Dopiero kilka dni temu zaopatrzyłam się w mój pierwszy produkt od Evree.. ale jest to serum do stóp. Zobaczymy jak pójdzie to wówczas rozejrzę się za innymi produktami ;-) Na ogół nie używam peelingów.. no może chociaż peeling enzymatyczny z Ava co jakiś czas.. jednak na co dzień używam przy demakijażu szmatek muślinowych i to całkowicie pozwala pozbyć się suchych skórek czy zaskórników :-) choć przyznam że czasem mam ochotę na coś innego ;-)
    Widzę, że mamy obecnie dokładnie odwrotne preferencje makijażowe. Ja ostatnio uwielbiam mocniejsze usta :-D a w takim wypadku stawiam na bardziej trwałe pomadki. Jednak to nie tak, że jestem wyłącznie fanką matowych i ekstremalnie trwałych pomadek. Ta od Soap&Glory pewnie sprawdziłaby mi się w lecie :-)
    Z opisu Twój róż przypomina mi mój z Milani :-) chyba pierwszy róż po który sięgam z przyjemnością :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Miałam tylko mazidło, ale pszeniczne ;-) Byłam z niego baaardzo zadowolona ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety niczego nie znam, ale peeling może bym wyprobowala.

    OdpowiedzUsuń
  19. Znam tylko olejek z Isany i bardzo go lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten olejek do kąpieli z Isany od jakiegoś miesiąca ciągle mi się przewija na blogach... Czyżby to znak, że pora w końcu po niego sięgnąć? Chyba tak! :D Poza tym żadnego innego kosmetyku nie miałam i pewnie dużo na tym tracę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Miałam mazidło konopne i byłam z niego bardzo zadowolona - szczególnie wtedy, kiedy moja skóra potrzebowała mocniejszego nawilżenia. Znam też olejek z Isany, ale ja ostatnio stosuję go do mycia pędzli - sprawdza się w tym celu świetnie - nic tak dobrze ich nie domywa :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja osobiście korzystam z tego różu, ponieważ mam bardzo bladą cerę i wyglądam bez makijażu jak jakiś umarlak. Fajne w nim jest to, że nie zmyje się od byle kropienia wodą np. w czasie deszczu, tylko dopiero trzeba dobrze twarz umyć, żeby zszedł. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli wpis lub cały blog Ci się spodobał zapraszam do komentowania i obserwowania :)
Cieszy mnie każdy pozostawiony przez Was ślad i motywuje on do dalszego działania.
Staram się odwiedzać każdego z moich czytelników.

Copyright © 2016 Świat Kosmetykoholiczki , Blogger